|
O wyborach | by Natalia [26.01.2003] | Kiedy zabierałam się do pracy nad tym artykułem myślałam, że będzie on przede wszystkim krytyczny. Miałam nad niektórymi rzeczami ubolewać, inne - złośliwie wyśmiewać. Wszystko wzięło się z pewnych moich obserwacji i doświadczeń, kiedy to stawiałam swe pierwsze (potem drugie i trzecie) kroki w działalności politycznej.
Co przykuło moją uwagę? Podejście wielu obywateli do sprawy wyborów. Temat z pozoru błahy, a poza tym diabelnie niepopularny, bo przerabiany już tysiące razy w rozmowach, na debatach, lekcjach, apelach, korytarzach, prywatnie, oficjalnie... Takich przykładów mogę jeszcze podać kilkanaście. Dobrze to wiem, ale mimo wszystko postanowiłam jeszcze raz, po raz dziesięciotysięczny z rzędu, zająć się tym tematem. Takie już prawo osoby nowej w szkole, która dopiero zauważa rzeczy, które inni dawno spostrzegli, przyswoili, przetrawili i przeszli nad tym do porządku dziennego (lub i nie).
| |
Świetne badania, bo dobrze sfromułowałaś problem. Możesz zdradzić, ile osób odmówiło odpowiedzi na Twoje pytania? Zazwyczaj ci, którym się nie chce wypełniać ankiety, nie chce się również wypełniać kartki wyborczej. Z drugiej zaś strony odpowiedziało mnóstwo osób, a poziom ich deklarowanego uczestnictwa w wyborach dokładnie odpowiadał rzeczywistej frekwencji. nadesłał Lobelio dnia 26-01-2003, 13:27 | Moim zdaniem w ankiecie zabrakło pytania o wiek (lub rocznik). Pozwoliłoby to zbadać, czy liczba zainteresowanych losami demokracji rośnie, czy też w przyszłym roku, gdy odejdą starsze roczniki, zmaleje. W każdym razie, gratuluję pomysłu i wykonania takiego opracownia. nadesłał Krzysiek dnia 26-01-2003, 16:39 | nie jestem w stanie polaczyc sie z ciagiem dalszym artykulu, czy moglby mi to ktos wyslac? nadesłała ola dnia 26-01-2003, 19:38 | Dobra robota. Gratulacje. nadesłał Pablo P. dnia 29-01-2003, 12:27 | Ufff...Własnie wróciłam z gór i mojego ukochanego snowboardu, gdzie zastanawiałam się nad losem mojego artykułu (bo wysłałam go na 10 minut przed wyjściem z domu). :)
Lobelio: mogę zdradzić- jedna. Myślę, że jest Ci znana i prawie na pewno artykuł przeczytała.
Krzysiek: wprawdzie nie było pytania o rocznik, ale z wyników i tak można było (wprawdzie pobiezne, ale jednak) wnioski wyciągnąć, gdyż robiłam też osobne statystyki dla obu terytoriów.
Nie wiem, czy te wnioski są bardzo optymistyczne, mniej zainteresowanych sprawami społecznymi (wyborami jak i działalnością)
było właśnie na Raszu, gdzie są młodsi. Tak więc jest możliwośc, że zainteresowanie będzie malało...
Pablo: dzięki :) nadesłała Natalia dnia 02-02-2003, 13:35 | Super, Natalia! Napracowałaś się nieźle, ale się opłaciło. Gratuluje, czytałem z zapartym tchem! nadesłał Krzyś Pacewicz dnia 08-02-2003, 11:03 | Masz ola, calutki artykuł.
Kiedy zabierałam się do pracy nad tym artykułem myślałam, że będzie on przede wszystkim krytyczny. Miałam nad niektórymi rzeczami ubolewać, inne - złośliwie wyśmiewać. Wszystko wzięło się z pewnych moich obserwacji i doświadczeń, kiedy to stawiałam swe pierwsze (potem drugie i trzecie) kroki w działalności politycznej.
Co przykuło moją uwagę? Podejście wielu obywateli do sprawy wyborów. Temat z pozoru błahy, a poza tym diabelnie niepopularny, bo przerabiany już tysiące razy w rozmowach, na debatach, lekcjach, apelach, korytarzach, prywatnie, oficjalnie... Takich przykładów mogę jeszcze podać kilkanaście. Dobrze to wiem, ale mimo wszystko postanowiłam jeszcze raz, po raz dziesięciotysięczny z rzędu, zająć się tym tematem. Takie już prawo osoby nowej w szkole, która dopiero zauważa rzeczy, które inni dawno spostrzegli, przyswoili, przetrawili i przeszli nad tym do porządku dziennego (lub i nie).
Wracając do początku, miałam więc plan napisania takiego artykułu i chciałam od razu zacząć pracę. Jeszcze nie usiadłam do komputera, a pojawiła mi się w głowie myśl: "Właściwie, to jakie ja mam dowody na to, by opisywać w ten sposób wszystkich? To tylko moje przypuszczenia. Takie negatywne pisanie o całym społeczeństwie bez oparcia o fakty: a.) byłoby zwykłym biciem piany, które do niczego nie prowadzi i jest żałosne, b.) mogłoby być krzywdzące...".
Wpadłam więc na inny pomysł: "Nie napiszę tego od razu, tylko się przygotuję i przede wszystkim sprawdzę, czy moje przypuszczenia są prawdziwe. Przeprowadzę ankietę". Jak postanowiłam, tak zrobiłam i przez ostatnie 3 dni, ludzie z obu terytoriów mogli mnie widzieć kręcącą się po korytarzu z teczką, zawierającą kilogram papierzysk, chodzącą po klasach i zaczepiającą uczniów. Wysiłek włożony z ułożenie pytań, napisanie ich, wydrukowanie, zrobienie 200 kserokopii, zwiedzanie naszych pięknych budynków, sortowanie i robienie statystyk opłacił się. W ankiecie wzięło udział 196 przypadkowo wybranych uczniów (ankietowałam ludzi tylko z tego stanu) z obu terytoriów (120 z Raszyńskiej, 76 z Bednarskiej). Moja ciekawość została zaspokojona, a wyniki okazały się też ciekawe.
Pierwszym i podstawowym pytaniem, na jakie odpowiadali ankietowani, było: "Czy interesowały Cię wyniki tegorocznych wyborów do Sejmu, Rady Szkoły i/lub Sądu?".
Tutaj spodziewałam się z początku nawału odpowiedzi "b", która brzmiała "niespecjalnie". Wyszło jednak prawie pół na pół. Odpowiedź "oczywiście" zaznaczyło około 54 % ludzi. Jakiś anonim deklarował się pisemnie po zaznaczeniu tej odpowiedzi, że to "nie z poczucia obywatelskiego ani miłości do szkoły- sprawa osobista".
Reszta nie była zainteresowana. Ktoś dopisał sobie odpowiedź "c" brzmiącą "zupełnie nie" i ją zaznaczył. Podobnie inna osoba napisała tam "wcale".
Z tych wszystkich, 88% oddało głosy w wyborach. Wynika z tego, że prawie połowa osób, które głosowały, robiła to bez zainteresowania się skutkami oddania tych głosów. Hmmm...niezbyt to pocieszające dla kandydatów... Najpierw się starają, przełamują zdenerwowanie na wiecu, mając i tak już bardzo mało czasu zajętego przez naukę organizują kampanie wyborcze... a potem okazuje się, że ci, którzy na nich głosowali (albo część z nich) nie byli właściwie zainteresowani tym, czy kandydat dostanie się do władz, czy nie...
Tu pojawia się pytanie o to, czy 46 % nie zainteresowanych to jeszcze mało, czy już dużo. W sumie, jakby na to nie patrzeć, w żadnym społeczeństwie nie jest tak, żeby wszyscy z zapartym tchem śledzili to, co się dzieje w polityce, w wyborach itd. Będąc realistą, nigdy nie marzyłoby się o takiej sytuacji - byłaby to czysta głupota.
Z drugiej jednak strony wydaje się, że w naszej szkole jest inaczej, że tutaj, skoro obywatele sami brali udział w tworzeniu obecnego systemu i nikt im go nie narzucił, to w dalszym ciągu interesują się jego rozwojem. No, nie zawsze się to sprawdza. Ale interpretacja wyników ankiety może być przecież różna.
Skoro już wspomniałam o wyborach i kandydatach, to... czym kierowali się obywatele ze stanu uczniowskiego wybierając osoby, na które głosowali? Ano, kryteria były różne. Można było zaznaczyć kilka odpowiedzi z 6 podanych lub/i dopisać własną.
Najwięcej osób (53 %) kierowało się tym, którego kandydata najbardziej zna i lubi. Wiele osób podkreślało słowo "znam". Jakaś dziewczyna napisała: "głosowałam na tych, którzy wiedziałam, że będą w stanie coś zrobić, których szanuję i znam". Jeden chłopak z kolei twierdzi "głosowałem na osoby, o których wiem, że nie będą maszynami do głosowania". Ktoś inny "(...) na tych, których mi polecono". Jeszcze jedna osoba sformułowała to krótko i zwięźle: "ktoś sensowny".
Drugim najważniejszym kryterium było to, kogo program wyborczy okazał się dla obywateli najatrakcyjniejszy, najtrafniejszy lub/i najbardziej solidny. Ktoś dopisał przy tej odpowiedzi "a właściwie najmniej niesolidny" (bracia kandydaci, siostry kandydatki, to jest celna uwaga, którą powinniśmy przemyśleć!).
Wielu ludzi przywiązuje wagę do doświadczenia kandydata (27 %, choć myślałam, że będzie ich więcej).
Dla ok. 16 % ważne jest, by kandydat aktywnie się promował, trochę mniej kieruje się tym, kogo plakaty wyborcze najbardziej im się podobały.
Ok. 10 % głosowało "w ciemno".
Najbardziej obrazowe teksty pojawiały się w linijkach, gdzie samemu można było coś napisać. Wymieniano tam takie cechy pożądane u kandydata, jak: odpowiedzialność, prawdziwe i poważne interesowanie się dobrą działalnością na rzecz szkoły, budzenie zaufania, "nadawanie się", zorganizowanie, rozsądek, kreatywność, ciekawy pomysł na wystąpienie na wiecu i przekonująca mowa, bycie rozgarniętym, bycie szczerym w swoich zamiarach, "dobre prezentowanie się"...
Ale nie tylko takie wymagania stawiają uczniowie kandydatom. Ktoś napisał, że głosuje "tylko na tych z czarnymi sznurowadłami w butach", inny zaznaczył, że kandydat musi być jego kolegą, jeszcze inny głosował "na podstawie dźwięczności nazwiska". Pewna osoba kieruje się opiniami kolegów w wyborze osób, na które głosuje, a trafił się też wielce rozległy opis, jak to ktoś oddaje głosy, brzmiący w swej okazałości: "jakoś tak".
Bardzo ciekawe... Z przeczytania tych opisów, osoby mające zamiar kandydować za rok mogą wyciągnąć dość pożyteczne wnioski, i to w porę (bo przygotowanie się wymaga trochę czasu, przyznacie sami).
Porzucając na chwilę temat kandydatów... Ostatnim pytaniem, które zadałam z mojej ankiecie, było: "Czy na co dzień zależy ci na tym, żeby mieć wpływ na życie szkolne, skład organów władzy, decyzje przez nie podejmowane, itp.?". Najwięcej ludzi zaznaczyło odpowiedź środkową, która brzmiała "zależy, ale raczej tylko obserwuję wydarzenia, niż biorę w nich udział".
22 % osób "zależy i aktywnie starają się brać udział w różnego typu działalności społecznej z własnej, nieprzymuszonej woli". Wielu ankietowanych zaznaczało, że się starają, i mają chęci, ale brakuje im czasu.
Niespełna 17 procentom badanych "nie zależy i kiedy nie muszą, nie udzielają się". Jakiś uczeń z Raszyńskiej dopisał, że "nawet kiedy musi, to się nie udziela".
I jeszcze jeden cytat: "a co to jest działalność społeczna?".
Przyznacie sami (albo przynajmniej część z Was), że wyniki okazały się dość ciekawe. Wypisując dane i cytując wypowiedzi, zastanawiałam się, jak teraz sama zapatruję się na sprawę, którą opisuję. Zanim nie zrobiłam ankiety, byłam prawie przekonana, że większość obywateli RSOT już nie przywiązuje zbytniej wagi do wyborów, że mało interesuje się ich wynikami, że są one im całkowicie obojętne.
Z jednej strony wyniki pokazują, że część uczniów na pewno ma takie podejście. Ale jest ich mimo wszystko mniej, niż reszty. A ta reszta to są ludzie, którzy w dalszym ciągu biorą udział (lub starają się) w tworzeniu naszej (chyba mimo wszystko) fajnej i wyjątkowej, szkolnej rzeczywistości. Trzeba tylko uważać, żeby proporcje kiedyś się nie zmieniły, ale do tego (mam nadzieję) jeszcze nam daleko.
Tutaj, na łamach Bednarszoku przedstawiłam część swoich własnych przemyśleń. Możecie się z nimi zgadzać lub nie. Mark Twain powiedział kiedyś: "Istnieją 3 rodzaje kłamstw. Kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki". Może więc dane, które tu przedstawiłam i opisałam są stekiem bzdur?
Decyzję pozostawiam Wam.
Natali Dobber
nadesłał Mściwy dnia 09-02-2003, 22:12 | O dżizaz :P :P nadesłała Natalia dnia 10-02-2003, 21:20 | dziekuje bardzo. nadesłała ola dnia 11-02-2003, 15:29 |
D O D A J K O M E N T A R Z |
Aby dodać komentarz zaloguj się lub napisz jako gość. Zalogowanie się jest wysoce zalecane.
UWAGA! Prawdopodobnie posiadasz już konto przy pomocy którego możesz się zalogować. Szczegóły...
|
D O D A J K O M E N T A R Z |
Pisanie bez zalogowania nie jest już dozwolone (jako że cała strona to i tak archiwum)...
|
|