"BednarSzok" był Niezależnym Internetowym Serwisem Informacyjnym poświęconym Zespołowi Szkół "Bednarska". Działał w latach 1999-2006.
Poniższe informacje prezentowane są wyłącznie dla celów archiwalnych.
 
Szukasz oficjalnej strony Bednarskiej? www.bednarska.edu.pl
27.04.2025, imieniny Sergiusza, Teofila, Zyty
BednarSzok >> Artykuły

Artykuły

Hobbit i Krzyś Sikora rozmawiają o demokracji.


(Przy skromnym udziale Mici i Bombla.)

H: Więc dlaczego to piszemy?
K: Piszemy to, bo pokazałeś mi swój tekst o szkolnej demokracji. A ja go przeczytałem. I okazało się, że mamy o czym rozmawiać, a o niektórych sprawach myślimy podobnie.
H: Tak myślałem. Może zacznijmy od tego z czym obaj się zgadzamy. Uważamy, że nasza szkolna demokracja przeżywa kryzys.
K: Wahałem się przed użyciem słowa "kryzys". (Przez jakie "ha" pisze się "wahać"?)
H: (No nie wiem...) A to dlaczego?
K: Chyba nie lubię używać zbyt mocnych słów. Ale po krótkiej wymianie zdań z Tobą przestałem się wahać. Nasza szkolna demokracja rzeczywiście przeżywa kryzys. A tę rozmowę zapisujemy, by ustalić jego przyczyny. I może by zacząć szukać wyjścia.
H: Trzeba szukać wyjścia, bo niedobre jest chyba dla naszej demokracji, że trzeba powtarzać wybory.
K: To tylko jeden z objawów kryzysu. Może dla nas osobiście mało dotkliwy, bo z Terytorium Bednarskiej. Choć na Raszyńskiej mieliśmy jego folklorystyczny odpowiednik - Kaspra w urnie.
H: Może mało dotkliwy, ale świadczący o podejściu niektórych obywateli (?) do wyborów.
K: Obawiam się, że wielu obywateli...
H: Nie da się ukryć, że wielu. Popatrzmy np. na listy kandydatów do Sejmu. To chyba niedobrze, że tak niewielu uczniów chciało znaleźć się w Sejmie.
K: Z drugiej strony do Rady Szkoły było wielu chętnych. Co oczywiście nie zmniejsza problemu.
H: Wróćmy do Sejmu, bo tu jest problem. Niewielu kandydatów i do tego kiepsko się zaprezentowali. Wiec był zupełnym niewypałem. Mało kto miał coś konkretnego do powiedzenia. Zwłaszcza nauczyciele.
K: Mam (na szczęście) wrażenie, że większość nauczycieli w Sejmie i wszyscy w Radzie Szkoły poważnie podchodzą do demokracji. Choć swoją drogą formuła wiecu pozostawia wiele do życzenia.
H: Jednak to chyba bardzo źle, że większość nauczycieli sprawiała wrażenie nie przejmujących się zupełnie swoją kandydaturą. A wszyscy uczniowie, którzy poważnie myślą o dostaniu się do szkolnych władz zaangażowali się w jakąś kampanię. Pokazuje to jak różne jest podejście do demokracji.
K: Musisz jednak przyznać, że podobnie różne jest ono wśród uczniów, jak nauczycieli.
H: No tak... I może właśnie to jest przyczyną kryzysu.
K: To była też przyczyna incydentu z urną. Od samego Kaspra w urnie bardziej niepokojący jest brak reakcji i przyzwolenie wszystkich wokół.
H: Myślę, że incydent z urną pokazuje, że wiele osób niepoważnie podchodzi do praw. Bardzo często są one łamane. Samo prawo nie wystarczy, nawet gdyby było egzekwowane. To chyba nie powinien być przymus. Prawa szkolne ustalane były przecież przez uczniów, godzili się na to wiedząc chyba, że nie będą ich łamać. Lepiej by było zmieniać ludzi bez kar.
K: Na razie nie ma co mówić o karach. Na szczęście nie zapanował w naszej szkole system policyjny. I mam nadzieję, że jesteśmy od tego daleko.
H: Bo to w końcu jest tylko zabawa... (z ironią)
K: Dostrzegam ironię w Twoich słowach. I doskonale rozumiem, że szkolna demokracja, chociaż jest jakąś grą, nie powinna być traktowana tylko jako zabawa. Żeby nie stać się śmieszną. A chyba tak ją wielu odbiera. A skoro "gra" jest śmieszna, to łatwiej (łatwo) naginać i łamać jej reguły.
H: Żeby cały system dobrze funkcjonował niezbędne jest poważne podejście. Czy uczniowie wierzą w Sąd? Czy zdają sobie sprawę z tego, czym zajmuje się Rada Szkoły, a czym Sejm? Myślę, że nie doceniają tego co mają - demokracji.
K: I rzeczywiście mają blade pojęcie, na czym ona polega. I to, przyznaję, wina nas - nauczycieli...
H: No dobrze. No to na czym ona polega z punktu widzenia nauczyciela? Bo niestety wielu nauczycieli nie daje dobrego przykładu uczniom. Nawet jeśli znajdzie się ktoś poważnie podchodzący do sprawy w konfrontacji z niepoważnym nauczycielem ma małe szanse.
(B: Hejo.)
K: I tu się wreszcie nie zgodzę. Bo w demokracji z założenia wszyscy mamy równe prawa. Więc jeśli jakiś uczeń (Ty na przykład) traktuje ją poważnie, to w konfrontacji z nauczycielem ma równe szanse. A gdy nauczyciel jest "niepoważny" to szanse ucznia rosną.
H: Niekoniecznie, bo nie wszystko jest zapisane w prawie. Sąd nie może zmusić do dawania dobrego przykładu. Czemu uczeń ma walczyć z takimi nauczycielami, mogłoby ich w ogóle nie być.
K: Uhm. Inaczej zrozumiałem brak szans, o którym wspomniałeś. Więc jednak znów się zgadzam. Sąd nie może zmusić do dawania dobrego przykładu. Obawiam się, że zawsze znajdą się jednak (zarówno wśród uczniów, nauczycieli, rodziców i absolwentów) osoby, które demokrację lekceważą. Dlatego każdy ( i uczeń, i nauczyciel...), komu na niej zależy powinien z tym walczyć.
Wiem, że uczniowie mogą obawiać się (i obawiają się) konfrontacji z nauczycielem. Bo nauczyciel może przełożyć urazy ze sporów demokratycznych na szkolną (lekcyjną) codzienność. Myślę jednak, że to dla nauczyciela zbyt duże ryzyko. Bo podejmując pracę w tej szkole godził się na obowiązujące tu reguły. Prawdziwym problemem wydaje mi się to, że obywatele Rzeczypospolitej Szkolnej (z różnych stanów) traktują demokrację wybiórczo. Wyłącznie przez pryzmat swoich praw, a nie obowiązków. Albo dostrzegają obowiązki innych zapominając o ich prawach czy obowiązkach własnych. I tu świętych nie ma.
H: Zgadza się, bo są i tacy, którzy nie myślą ani o prawach, ani o obowiązkach. I jeśli taki ktoś jest jeszcze nauczycielem to myślę, że uczeń nie może go zmienić. W ogóle nie wyobrażam sobie kto i jak mógłby wpłynąć na takiego nauczyciela.
Co ma w takim razie robić uczeń, jeśli obawia się konfrontacji, a nawet wie jak ona się skończy?
K: Trudno dawać konkretne rady na temat niesprecyzowanej sytuacji. Myślę jednak, że rzeczywistość nie musi być aż tak czarna. Bo po pierwsze, jak wspomniałem, nie należy obawiać się głośnego mówienia o swoich prawach (unikam słowa "konfrontacja"). A po drugie łatwo można znaleźć sporo osób (nauczycieli), którzy chętnie wspomogą pełnego obaw ucznia. Bo wielu z nas naprawdę przejmuje się, co będzie ze szkolną demokracją. Wreszcie: uczniowie niestety obawiają się obrony demokracji przed innymi uczniami. Mimo, że (jestem pewien) nadal większość z Was jest pełna szacunku dla tego pomysłu.
(M: A... co... to?)
H: Zgadza się, to nadal większość. Frekwencja podczas wyborów była bardzo duża, a do Rady Szkoły dostali się ludzie szanujący demokrację. A to jest bardzo ważne, by ci wybrani poważnie podchodzili do demokracji i przestrzegali prawa. A pozostali nie wiedzą co tracą.
K: Nie wiedzą co tracą pozostawiając sytuację samą sobie. A robiąc tak (np. pozwalając by ktoś wlazł do urny i uznając to za zabawne) przekreślają szansę na poważne powszechne traktowanie ich praw.
H: Po prostu aby nasza demokracja sprawnie funkcjonowała wszystkie stany muszą ją traktować tak samo. Uczniowie nie mogą wymagać od nauczycieli innego podejścia do systemu jeśli sami mają złe.
K: Chyba właśnie doszliśmy do wniosku, że wina tkwi w każdym ze stanów. Być może po trosze w każdym z nas. Może więc postarajmy się uporządkować naszą rozmowę i omówić po kolei: co wymagającego zmian dostrzegamy w każdym ze stanów. Czyli jakich "wykroczeń" przeciw demokracji lub wprost przeciw prawu szkolnemu dopuszczamy się. Zacznijmy od nauczycieli.
H: No to może omawiane już wcześniej niepoważne podejście. Żarty z praw i demokracji np. na lekcjach.
K: Czy mógłbyś (choćby bez wskazywania winnych) przytoczyć jakieś konkretne przykłady?
H: No nie wiem... Byłem np. świadkiem gróźb pod adresem mojego kolegi z klasy, że nie dostanie się do Sądu. Nauczyciel zdawał sobie chyba doskonale sprawę, że jest niemożliwe (by tak jak mówi) nie dopuścił do zaprzysiężenia sędziego.
K: Mogę się łatwo domyślić, o którym koledze mówisz. Ale spójrz na tę sytuację z drugiej strony. Twój kolega został wybrany na sędziego. Na pierwszym posiedzeniu Sejmu został zaprzysiężony. I pomyśl: jak teraz wygląda wiarygodność takiego nauczyciela? Cienko. Pokazał, że jego słowa są niewiele warte. Ale tu dotykamy kilku spraw.
Po pierwsze: być może uczniom łatwiej dostrzec, że nauczyciel X nie okazuje szacunku demokracji niż, że jego wypowiedzi są kompromitujące. Po drugie: trzeba pamiętać, że taka co najmniej niezręczna wypowiedź mogła być próbą (nieudaną) uzasadnionej krytyki zachowań niektórych uczniów (np. Twojego kolegi). I ich postawy wobec innych szkolnych obowiązków. Po trzecie: niebezpieczne są raczej takie sytuacje, gdy nauczyciel z demokracji jawnie kpi i na tym wygrywa.
H: I w takich sytuacjach konieczne jest by się przeciwstawić. I mój kolega powiedział "O ile mi wiadomo nie ma żadnego prawa, które by to panu umożliwiało..." A pan powiedział "Dobra cicho". I to jest właśnie ta konfrontacja.
K: Właśnie! Odpowiedź "Dobra, cicho" jest najlepszym dowodem, że w tej sytuacji nauczyciel przegrał. Nie miał już nic do powiedzenia, bo nic mądrego powiedzieć nie mógł. Co prawda do niego należało ostatnie słowo, ale ostatnie MĄDRE słowo wypowiedział Twój kolega. Zacznijmy (szybko) wskazywać nieodpowiednie zachowania i postawy, jakie dostrzegamy wśród nauczycieli.
Pierwsze: niewiarygodna gęstość sprawdzianów, których powinno być (nie licząc popraw i języków obcych) co najwyżej dwa tygodniowo.
Drugie: częste spóźnienia, mimo piętnowania spóźnień uczniów. Sam muszę przyznać, że już w tym roku kilka razy się spóźniłem. Były to rzecz jasna spóźnienia drobne i wynikające z moich innych (demokratycznych) szkolnych obowiązków (np. gdy musiałem coś zrobić z Kasprem w urnie). I za każdym razem starałem się to wyjaśnić uczniom. Nie mam pojęcia, na ile byłem w tym wiarygodny.
H: Są też niestety nauczyciele, którzy nie usprawiedliwiają swoich spóźnień. Uczniowie oczywiście też. A po trzecie: buty. Uczniowie często (i chyba słusznie) usprawiedliwiają się z niezmienionych butów tym, że nauczyciele też ich nie zmieniają. Tak jak demokracja tak i dbanie o podłogę nie ma sensu, gdy stara się tylko pewna część obywateli.
K: A raczej gdy są równi i równiejsi. Po czwarte można nauczycielom wytknąć mało aktywny udział w szkolnej demokracji. Nawet nie chodzi o to, że nie świecą przykładem, ale wprost nie są w stanie sprostać uczniom. Choć z drugiej strony trzeba pamiętać, że większość nauczycieli ma na głowie prócz szkoły (czyli też prowadzenia i przygotowywania lekcji oraz sprawdzania – w moim przypadku – ponad stu pięćdziesięciu różnego rodzaju prac tygodniowo) też rodzinę, dzieci. A to (domyślam się) niebłahe obciążenie.
H: Zgadza się. Z uczniami jest trochę podobnie. Mamy (nawiązując do ilości sprawdzianów) coraz więcej pracy i porządne osoby, których kandydatury np. do Rady Szkoły chętnie bym poparł na pierwszym miejscu stawiają naukę. Mówią po prostu "nie mam czasu na Sejm, bo muszę się uczyć". I chyba słusznie. Zastanawiam się jednak czy nauczyciele słusznie oczekują zaangażowania w demokrację zadając stosy prac domowych i robiąc wielkie sprawdziany.
K: Czwarty przykład nieodpowiedniej postawy nauczycieli to (ogólniej) wspomniany już stosunek części z nich do demokracji.
H: Niestety często uczniowie wiedzą więcej od nauczycieli na temat szkolnych praw, przebiegu obrad Sejmu itp. Piąty przykład łatwo mi przytoczyć. Niektórzy nauczyciele faworyzują niektórych uczniów umożliwiając im większy i łatwiejszy zarobek (bednarowy) niż innym.
K: Co, mam nadzieję, wkrótce się zmieni, bo Ministerstwo Finansów zaczęło (szkoda, że musiało) ściślej kontrolować, jak wydawane są bednary.
H: Ale nie chodzi tu tylko o niepotrzebne lub za dobrze opłacane prace, ale o to kto je wykonuje...
K: ... co trudniej skontrolować, ale... zobaczymy.
H: No dobrze, ale czemu oni to wszystko robią? Czemu faworyzują, czemu nie zmieniają butów. Jednym słowem dlaczego nie traktują poważnie demokracji? Może nie mają powodu by robić źle, ale nie mają też motywacji by robić dobrze.
K: Czy masz pomysł, co mogłoby zmotywować nauczycieli? Nie, nie, obcięcie premii to straszak, a nie motywacja. I trudno tu o sprawiedliwą, indywidualną ocenę.
H: Uczniowie angażują się w demokrację, gdy dostrzegają jakieś korzyści z tego wynikające. A jak nauczyciel może na tym skorzystać? Według mnie traci trochę "absolutną władzę" jaką ma w "normalnej" szkole. Traci wolność, bo uczeń zaczyna mieć możliwość jakiegoś wpływu na nauczycieli. O to chyba (między innymi) chodzi w demokracji.
K: Tak, ale trzeba rozgraniczyć (co sporej części uczniów, a być może też nauczycieli przychodzi z trudnością) dwie sfery. Powinny być one traktowane prawie całkiem oddzielnie. Pierwsza to sfera szkolnej demokracji, czyli wszystko, na co wpływ mogą mieć w jednakowym stopniu uczniowie, nauczyciele i rodzice. A druga to sfera nauki, która powinna być kształtowana tylko przez nauczycieli. Mam na myśli sposób prowadzenia lekcji, oceniania itp. Oczywiście obie te sfery trochę się łączą. Prawo szkolne ogranicza przecież ilość sprawdzianów - ale nie jest to ograniczenie nauczyciela, lecz próba rozłożenia pracy. Prawo szkolne dopuszcza ocenianie nauczycieli przez uczniów – ale nie po to, by... masz rację, wiadomo.
Chodzi mi o to, by tej "części wspólnej" nie powiększać do granic absurdu. To dzieje się codziennie. Część uczniów ma chęć wkraczania w kompetencje nauczycieli, pouczania ich, krytykowania, wpływania na ich decyzje. Część nauczycieli ma zwyczaj przenoszenia naturalnej (i koniecznej) nierówności ról z lekcji na pole demokracji, gdzie role muszą być równe.
H: No tak. To jakie pan, jako nauczyciel ma korzyści z poprawnego wywiązywania się z demokratycznych obowiązków?
K: Trudno mi będzie na takie pytanie odpowiedzieć. Spróbuję... Pierwsza korzyść pojawiła się, gdy podjąłem decyzję o pracy w tej właśnie szkole. No tak, bo nie był to żaden automat w rodzaju: skoro tu się uczyłem, to tu będę uczyć. Jeszcze w czasie studiów miałem okazję spróbować uczenia w dwóch innych szkołach społecznych. I po tych doświadczeniach uznałem, że tu czuję się najlepiej. Że taki pomysł na szkołę jest mi najbliższy. Podstawową korzyść widzę więc jedną - że uczę w szkole, w jakiej chcę uczyć (mimo widocznych wad), że (używając żargonu Marty Ługowskiej) gram w grę, której reguły zależą także ode mnie.
H: Wynika to chyba z tego, że panu nie zależy tylko na "byciu matematykiem". Nie chce pan tylko uczyć, prowadzić lekcji. Może problemem niektórych nauczycieli jest to, że wiedzą, że pracują w nietypowej szkole, ale zachowują się typowo. Skoro wszyscy są równi to niestety powodzenie zależy od wszystkich.
K: Dla mnie najbardziej przykre są przypadki nauczycieli, którzy nie dość, że nie przejmują się innością naszej szkoły, to wręcz okazują się wobec niej nielojalni. Jawnie kpią ze szkoły, wyolbrzymiają jej wady...
H: Niech sobie kpią, bo jak już wyżej pisaliśmy, przegrają. Tylko do dobrego działania naszej demokracji potrzebni są wszyscy (i rodzice, którzy też kpią). Najgorsza jest chyba obojętność, lekceważenie.
K: Czas przestać narzekać. Lepiej, żeby nasza rozmowa nie stała się całą książką. Pomińmy szczegółowe wytykanie błędów w postępowaniu uczniów i rodziców; trochę już o tym mówiliśmy. Pomyślmy, co robić. Oczywiście nie znajdziemy cudownego lekarstwa, dzięki któremu Bednarska / Raszyńska stanie się z dnia na dzień... Bednarską / Raszyńską. Taką, jaką byśmy chcieli. Powinniśmy zacząć od tego, by wymagać od samych siebie i od innych poważnego traktowania demokracji.
H: I nie można ciągle narzekać. Każdy powinien sobie postanowić (na nowy rok), że nie będzie narzekał dopóki sam nie będzie zadowolony z siebie (oczywiście pod względem demokracji szkolnej).
K: Tak naprawdę to już jest strasznie dużo (jeśli wszyscy lub większość weźmie to do siebie). Na szczęście możemy liczyć na jakieś wsparcie. Choćby ze strony Rady Szkoły, uczniów zaangażowanych w jej prace i BednarSzoku.
Na ostatnim spotkaniu Rady pojawiły się pomysły (ciepło przyjęte) na ożywienie demokracji. Czyli na to, by obywatele Rzeczypospolitej Szkolnej znali jej prawo, respektowali je i go używali.
Po pierwsze: by każdy obywatel podpisywał znajomość szkolnego prawa. To niby nic, ale tak było na początku, gdy prawo zaczęło powstawać. I można się spodziewać, że przyzwoici ludzie zdecydują się poznać prawo przed potwierdzeniem znajomości własnym podpisem.
Po drugie: chcemy, aby ułatwić zaznajomienie się ze szkolnym prawem i jego historią, organizować spotkania z absolwentami albo nawet uczniami starszych klas Bednarskiej, którzy mogą mieć wiele ciekawego do powiedzenia.
Po trzecie: chcemy, by częściej używać istniejących struktur demokratycznych - np. Sądu. Mamy świadomość (o czym zresztą rozmawialiśmy), że często uczniom może być trudno podać do Sądu swojego kolegę lub nauczyciela. Zdecydowaliśmy, że Rada Szkoły może to robić za nich. Oczywiście, jeśli upewnimy się, że rzeczywiście mamy do czynienia z łamaniem prawa.
H: Tak! Niech teraz wszyscy to przeczytają i wezmą do siebie, bo głupio będzie jak te godziny spędzone przed komputerem pójdą na marne. Dziękuję za rozmowę, było bardzo przyjemnie.
K: Poczekajmy, zobaczmy. Dziękuję.


Wtrącili się Micia i Bombel.
Rozmawiali Jędrek (Hobbit) Sokołowski i Krzyś Sikora

K O M E N T A R Z E
Komentarze ułożone rosnąco - najnowsze znajdują się na dole.
Komentarze? Co tu komentować. Sama racja. Nic, tylko sie zalamac...
nadesłał Regis dnia 09-01-2002
Czy sprawa "kolegi Hobbita" nie zostala potraktowana zbyt powaznie? Moze to bylo troche zartobliwie? Wiem o kturym nauczycielu mowa i znajac go juz dwa lata podejrzewam ze ta "grozba" niebyla calkiem powaznie.
nadesłał Duszan dnia 09-01-2002
hmmm...No właśnie zeby to wszyscy wzieli to do siebie...
a ze Pan nauczyciel nie mówił poważnie(co jest oczywiste) to nie ważne.Ważne że w pewien sposób zadrwił z naszej szkolnej demokracji.
nadesłał Kurwczak dnia 09-01-2002
A ja w trochę innym tonie - może nieco mniej popularnym. Muszę przyznać, że spodziewałem sie po tym tekście czegoś innego... Czego? Chyba analizy stanu szkolnej demokracji, takiej jak na początku rozmowy. Po przeczytaniu całości mam wrażenie, że rozmowa Panów przerodziła się z rozmowy o demokracji w rozmowę o błędach nauczycieli.. Szkoda... Czy żeczywiście wina leży tylko po nauczycielskiej stronie? Być może, mam jednak wrażenie, że nie całkowicie. Szkoda Krzysiu, że w trosce o Czytelnika urwałeś rozmowę i nie poddaliście równie dogłębnej analizie uczniowskich i rodzicielskich postaw wobec naszej demokracji...
nadesłał rfanti dnia 10-01-2002
Co racja, to racja - czekamy na ciag dalszy...
nadesłał Regis dnia 11-01-2002
Dialog bardzo mi sie podoba, nie wiem tylko czy nie kladziecie zbyt wielkiego nacisku na nauczycieli (przynajmniej na poczatku tekstu). Skoro wszyscy sa rowni, to tak samo nauczyciele jak i uczniowie powinni dawac przyklad. Moze nawet dla niektorych uczniow skuteczniejszy jest przyklad ich kolegow.
nadesłał maniucha dnia 11-01-2002
Rafale (i nie tylko), jak można przeczytać w pierwszej części dialogu, mieliśmy zamiar wziąć w obróbkę wszystkich po kolei. Porzuciliśmy ten pomysł w trakcie (na czym pewnie trochę ucierpiała logiczna spójność tekstu) z dwóch powodów. Po pierwsze, chcieliśmy, by ktoś ten dialog przeczytał i o nim pomyślał. A osiem stron to i tak dużo. Po drugie, zauważ, że przy omawianiu błędów nauczycieli mówiliśmy trochę o uczniach i (trochę mniej) rodzicach.
Wreszcie: mogliśmy dokonać "analizy" globalnej, ale powierzchownej lub zatrzymać się na tym jednym wątku. Ten wybór chyba nie jest zły, bo to przecież nauczyciele (z zawodowego obowiązku) powinni dawać przykład.
I na zakończenie: wina nie leży w pełni po stronie nauczycielskiej. Jeśli takie wrażenie mozna odnieść po przeczytaniu dialogu, to zapewne należy to skorygować. Możemy np. napisać z Hobbitem ciąg dalszy. Chętniej jednak poczekałbym na jakiś większy odzew z innej strony. Marzyłbym, by o błędach uczniowskich porozmawiało kilku uczniów...
nadesłał Krzyś Sikora dnia 12-01-2002
Ja mysle ze to glownie wina uczniow i ich ogulnej postawy wobec szkoly. Oczywiscie nie mowie o wszystkich, ale to co sie dzialo w kinie podczas slawnego juz seansu, tez bylo jakby znekcewazeniem zasad demokratycznych.
nadesłał Duszan dnia 12-01-2002
I o tym był tekst Guliego. A moja z Hobbitem rozmowa poszła w stronę nauczycielską. Przypomnę wnioski, jakie formułował Hobbit: niech każdy zajmie się sobą, w sobie coś zmieni (a choćby niech oddziałuje na swój stan) a zacznie być lepiej.
nadesłał Krzyś Sikora dnia 13-01-2002
DUSZANiE! Do Twojego pierwszego komentarza: chyba nie zrozumiales...wlasnie do tego doszlismy z p. Krzysiem, ze niektorzy nie traktuja demokracji powaznie... tak jak np. wspomniany nauczyciel...to nie byl taki zart jako zart, tylko taki zart jako zart z demokracji... jesli rozumiesz... on nie powiedzial tego zeby bylo smiesznie, mimo ze musial sobioe zdawac sprawe z tego, ze to co mowi nie ma sensu. nie wiem czy wytrqazilem sie jeasno, ale jestem srednio przytomny... pozdrawiam!
nadesłał hobbit dnia 13-01-2002
PANIE RAFALE:
doszlismy do wniosq (my autorzy) ze sama analiza taka jak na poczatku mniej daje... pokazalismy bledy nauczycieli wychodzac z przekonania, ze uczniowie popelniaja bardzo podobne...jesli uswiadomimy sobie jakie popelniamy bledy, bedziemy mogli z nimi walczyc... albo jakos tak... szczerze mowiac chce mi sie spac... i moze pisze bzdury, ale mam nadzieje ze p. Krzys jako wspolautor w razie "bledow" wyprostuje moja zaspana wypowiedz... pozdrawiam goraco!
nadesłał hobbit dnia 13-01-2002
Ja osobiscie uwazam że nie należy całej winy zwalać na nauczycieli ktorzy naprawde w wiekszosci staraja sie jak moga.Najgorsze jest to ze wielu uczniow nie tylko drwi z demokracji ale rownierz nie wierzy w jej sprawiedliwosc. Po za tym uwazam ze uczniowie tez sie nawzajem wychowuja. Wielu uczniow pojdzie tam gdzie pojda ich koledzy posiadajacy silna osobowosc. i dlatego prosze aby wszyscy uczniowie ktorzy wieza w demokracje powinni starac sie pokazac badz wytlumaczyc kolega ktorzy drwia badz nie wierza w demokracje szkolna ze nie maja racji. Co do zyczenia Pana Krzysia to ja z checia wezme udzial w takim dialogu uczniow
nadesłał Kurwczak dnia 14-01-2002
Myślę, że nam,nauczycielom marzy się sytuacja, w której jesteśmy postrzegani przez uczniów jako mistrzowie,obdarzeni autorytetem pomimo swoich wad.
przecież mistrz to nie jest chodząca doskonałość,tylko ktoś,kto umie wiecej od innych w pewnej dziedzinie i chce się tym dzielić.Nauczyciele na ogół umieją wiecej od uczniów, a mimo to musimy nieraz bardzo walczyc o autorytet.Demokracja szkolna staje sie nieraz polem tej walki.Ktos chce nieraz nią wygrywać bitwy i całe batalie. no, ale to już nie demokracja, tylko patologia. A swoja drogą ciekawe jak się ma demokracja do autorytetów. Alicja Dybowska
umie więcej od innych
nadesłał Alicja dybowska dnia 16-01-2002
to zdanie pod moim podpisem:"umie więcej od innych" wylazło z tekstu i wygląda idiotycznie.Nie wiem jak je usunąć.Przekonuje mnie o tym; co gdzieś wyczytałam,że Pan Bóg ma poczucie humoru.Alicja Dybowska
nadesłał Alicja Dybowska dnia 16-01-2002
Dziękuję, Kurwczaku, że podchwyciłeś mój pomysł. Czekam na drugiego chętnego. (Bo dwóch to minimum, by nawiązać rozmowę.)
nadesłał Krzyś Sikora dnia 17-01-2002
Alicjo,
Uważam że to świetne hasło wyborcze: "Alicja Dybowska. Umie więcej od innych". I w sam raz na naszą szkolną demokrację. :)
nadesłał Lobelio dnia 18-01-2002
Lobelio,
Niestety, napewno nie umiem więcej od moich uczniow ,jesli chodzi o obsluge komputera. Ale juz nie śmiejcie sie ze mnie.
nadesłał ald dnia 18-01-2002
ja tez wyrazam chec (ponownego) dialogu tylko rowniez z innymi.
nadesłał hobbit dnia 26-01-2002
Chcialby zauwazyc, ze tekst nie byl pisany do GRS. Mozna tak pomyslec czytajac podtytul na BednarSzoku. Otoz kochani czytelnicy i drodzy redaktorzy: powstal secjalnie z mysla o BednarSzoku. (w tym miejscu zapytuje Regisa: czy dostajesz wiadomosc o nowych komentarzach, czyzawsze musisz sprawdzac?)
nadesłał Jedrek Sokolowski dnia 30-01-2002
Faktycznie-z takim haslem mozna startowac w wyborach :-)
nadesłał pucek dnia 03-02-2002
Po głowie mi chodzi myśl o Waszej szkole - wczoraj byłe/am na Dniu Otwartym. Słyszałe/am i wiedizłe/am wiele. Czytełem/am dodatek specjalny z rozmowa Hobbita i Krzysia Sikory. Czytałem/am tez powyższe uwagi i komentarze.
Nie mam odpowiedzi na pytanie: Skąd ten KRYZYS DEMOKRACJI ?
Czy jego źródła są takie same w jak w "dorosłym świecie" ?
Kto mi odpowie ???
:))
nadesłał Katarynka dnia 24-02-2002
Bardzo możliwe, że tylko takie. A nam chodzi o to, by Bednarska nie była odzwierciedleniem demokracji "zewnętrznej", ze wszystkimi jej wadami. Dlatego zajmujemy się tym problemem. Być może zresztą (biorąc pod uwagę czynniki zewnętrzne) słowo "kryzys" jest zbyt mocne. Ale jest nad czym się zastanawiać...
nadesłał Krzyś Sikora dnia 28-02-2002

D O D A J K O M E N T A R Z
Nick:


E-mail:


Komentarz:


BednarSzok.pl 1999 - 2006
Pewne prawa zastrzeżone