"BednarSzok" był Niezależnym Internetowym Serwisem Informacyjnym poświęconym Zespołowi Szkół "Bednarska". Działał w latach 1999-2006.
Poniższe informacje prezentowane są wyłącznie dla celów archiwalnych.
Poniższe informacje prezentowane są wyłącznie dla celów archiwalnych.
O pierwszej po południu większość klasy Id była już w sali 17 i rozpoczęły się przygotowania: dziewczyny krzątały się, czesały sobie nawzajem warkoczyki, aby wyglądać jak grzeczne dzieci; chłopcy przestawiali meble klasowe (właśnie, jeszcze nie mamy stołu bilardowego)... Oczywiście nie obyło się bez przeszkadzajek; wywalali kubki z zawartością przez okna, zrzucali świeczki ze stołów i wylewali wodę z wazoników. (ależ skąd, to nie jest aluzja...) Jakoś o czwartej wszystko było gotowe: na stołach stało żarło, wyglądające dość wiejsko. Marchewki, sosy, twarogi, bułki i bochenki wiejskich chlebów, hektolitry mleka i maślanki... Pół tego towaru zostało zjedzone przez nasze szanowne osoby jeszcze przed Otrzęsinami. Pani Tunia biegała to tu, to tam, mówiąc, że jeszcze tylko godzina czasu, że mamy się przygotować i takie tam. W ogólnym rozgardiaszu jakoś się przebraliśmy w miarę galowe ciuchy (zwracam się tu do dwóch trzecich populacji Tomków, którzy mieli spuściportki). Udaliśmy się do auli. Krótkie przemówienie (uciszenie) prowadzone przez Panią Krysię Starczewską i zaczęła się ceremonia. Siedem dyscyplin, morderczych siedem zadań. Pierwsze: na tablicy było napisane Niewiarygodnie Długie Zdanie ze stosem błędów ortograficznych, stylistycznych i gramatycznych. Po dwie osoby z każdej klasy - powstała drużyna, która miała wskazać błędy i je poprawić, o ile się nie mylę. Z naszej klasy poszli Świstak i chyba Piotruś. Kolejna dyscyplina: przemówienie. Po jednym człowieku z klasy. Każdy dostał kartkę z jakimś głupim zdaniem, którego słuszność mieli oni potwierdzić. Oczywiście wybraliśmy Aminokwasa, który brawurowo przekonał publikę, że syczenie przed lustrem powoduje, że człowiek jest szczęśliwy (albo na odwrót, nie pamiętam). Tu nasza koncentracja zaczęła wysiadać, więc mogę przekręcać kolejność zadań. Arytmetyka: Kugi, Świstak i ja. Mieliśmy narysować coś, co się składało wyłącznie z cyfr. Wykazaliśmy się pomysłowością: każda klasa narysowała z cyfr jakąś twarz... Dyscyplina czwarta (bez nazwy): każda klasa miała ustalić, jakie pięć rzeczy zabralibyśmy w kosmos. My zabieramy miłość (hehh...), przyjaźń, mądrość, muzykę i piłkę nożną!! Te pomysły, ogłoszone przez Weronikę, były u nas długo przemyśliwane, gdyż zamiast muzyki miały być samochody, a miast piłki nożnej - nagie dziewczyny... Kolejna dyscyplina: ułożyć ze swoich ciał figurę geometryczną. Nam trafił się stożek. Cztery Odważne Dziewczyny położyły się na kszałt koła na ziemi, reszta stanęła wokół unosząc ręce wzwyż, a Jula, w środku, podniesiona przez chłopców, była wykończeniem tej cudnej budowli. Dyscyplina szósta: dwie osoby z każdej klasy miały się przekonać do czegoś... mową ciała. Nasi reprezentanci, czyli Świstak i Aminokwas bardzo dobrze mówią ciałem: Amino rzucał się na ziemię usiłując przekonać plującego na wszystkie strony Swistaka, że pomarańcza w pieczonej kaczce jest smaczniejsza. To znaczy nie wiem, czy chodziło o pomarańcz w pieczonej kaczce, ale tak mi się wydaje przynajmniej. Ostatnia dyscyplina: klasa ma coś zatańczyć. Puszczali kawałki kiczowatej muzyki i klasa robiła coś w jej rytm. My zatańczyliśmy najlepiej: klasa ustawiła się za mną i Kugim w rządku i robili to, co my: dzióbki, skrzydełka, kuperek... (DISKO POLO LAJF) CZAS NA NAZWE KLASY!!! Po Otrzęsinach cała Jeszcze Pierwsza De wpadła do klasy, aby się przebrać. Kiedy to nastąpiło, część grająca poszła do sali gimnastycznej. Nie wiem, jak było, ale ponoć poszło nam tak, jak na próbach, czyli... Aminokwas wszedł i orzekł: "Proszę Państwa! Drodzy Widzowie! Proszę o absolutną ciszę! Osoby o słabszych nerwach proszę o wyjście z sali! Ta wielowątkowa i skomplikowana w fabule sztuka jest tylko dla tych, którzy całkowicie kontrolują swoje emocje. Proszę Państwa, zaczynamy." Tuż po tym Piotruś wychodzi z sali. (Aby wiedzieć, jak naprawdę brzmiała ta przemowa, musielibyście się udać do Aminokwasa - nikt nie potrafi tego powtórzyć z tą intonacją i przejęciem, a napisanie tych słów nie daje w zasadzie nic...) Na scenę wchodzi Świstak, który grał Świstaka. Siada i zaczyna zawijać czekolady w sreberka. "Poranek" cicho gra z radia. Wchodzą krowy (Anka Piromanka, Kasia, Ala i Weronika) i owce (Popocatepetl, Naks, Ola)... meczą i muczą... leci łagodna muzyczka, Świstak zawija sreberka, sielanka... Nagle rozlega się metal i dwie owce (Ostry i Angelguardian) wbiegają na scenę z kosiarkami. Metal huczy, kosiarki pędzą, Świstak zawija sreberka!!... I to koniec. Ludzie zgadują. Nazwa Reklama jest błędna. Z tego co wiem, jakiś mały blondynek krzyknął "Pastwisko!" z tym, że on tę nazwę już chyba znał... I do klasy! trzeba przygotować się do pampanonu! Pantenonu! Jak-on-się-tamu! Przebraliśmy się szybko w cokolwiek wiejskie ciuchy. Wchodzimy na scenę. Aminokwas jako Nereida kręcąca biodrami i gadająca przez komórkę. Ubrana wiochowo. Następnie zakochana para, czyli Świstak i ja: Świstak w berecie i koszuli w kratę, ja w spódnicy, koszuli w kratę, kapelusz i chustę, siadmy na przeciwko siebie i gramy w karty. Za nami Nurka i Popocatepetl jako aniołek i owieczka. Nurka wyglądała jak farmer - jeansowe szorty, wiośny kapelusz i nieśmiertelna koszula w kratę. Potem krowa, czyli Ala i Weronika, a na niej Persefona, czyli Xawer w spódnicy w różowe kwiateczki, kapeluszu, koronkowej bluzce, sztucznym biustem i wałkiem zamiast strzały w ręku. Z tyłu Adela i Zuzu z butlami i kanapkami w dłoniach, ubrane wiochowo - słomiane kapelusze, koszule w kratę i wiochowe spodnie. Za aniołków na drabinie posłużyli Marta i Kugi - w dłoniach mieli kosz z jabłkami. Oczywiście ubrali się w stroje cywilizowane... (Marta miała sukienkę z pierwszej klasy podstawówki, wiązaną na górze. ponoć kiedy jej mama ścisnęła sznurowadła, Marta wydyszała bezgłośnie: "Hahh! Mamo! teraz wiem, jak się czuły kobiety w gorsetach!..." Neptunem była Julka, ubrana wiochowo, jak wszyscy. I trzy nimfy, czyli Piotruś, Kamil i Maciek, czytające "Tinę" i "Panią Domu" czy coś w tym stylu. Ubrane jak babcie klozetowe prosto ze wsi. Potem jeszcze inne klasy (Kontrast, potem Impuls i bardzo dziwne, a zarazem interesujące przedstawienie Fenomenalnej Konfitury z Przypadku, która jeszcze odśpiewała "Sto lat" swojej wychowawczyni) i oczywiście nazwa rocznika. ZRASZACZE. Nie powiem, jak to wyglądało, bo nie mam słów. Mnie się straszliwie podobało! A potem do klasy i ewentualnie na dyskotekę. Większość mojej klasy została jednakowoż w klasie, gdzie jedzenie znikło natychmiast... Część poszła na Metal Party (a potem stamtąd uciekło, nie wiem czemu...) Pod koniec wszystkim już się chciało spać i byli jakoś nie w sosie. ALE I TAK BYŁO FANTASTYCZNIE!!!
|
BednarSzok.pl 1999 - 2006
Pewne prawa zastrzeżone
Pewne prawa zastrzeżone